jakoś tam leci .. :)
natchnęło mnie na notkę.
bo u mnie małe zmiany nastąpiły. może nie wszystkie w moim życiu, ale w otoczeniu na pewno.
bo ...
ostatnie 9 dni byłam na L4. z tych 9 dni, sześć to wyciętych z życiorysu. ja chora na maksa, migdały wielgachne, ból wszystkiego co możliwe i do tego jak się później okazało różyczka ! :o
6 dni bez jakiegos konkretniejszego jedzenia. mama czasem gorącą zupke mi wcisnęła, a tak to tylko woda i czasem banan, bo on taka ulge przynosił moim migdałkom. był taki chłodny i dzięki temu, że był w miare do polknięcia, moje gardło go nie odrzucało.
6 dni w łóżku, nie mogąca się ruszyć, obolała, w głowie wirowało jak na karuzeli.
ale W. odwiedził mnie taka nieogarnięta :) witaminki w postaci owoców i soczek przywiózł, kochany :*
3 ostatnie dni chorobowych zmagań już minęly w miare dobrze. wtedy mogłam się już podnieść, przejść nawet do lekarza na kontrolę ...
na szczęscie barteryjki już wypędziłam z mojego organizmu i funkcjonuję w miare normalnie.
ale po długiej nieobecności w pracy dziś zdycham. jestem bardzo zmęczona.
ale i tam zmiany ..
szefo zwolnił dwie pracownice ! mamy juz jedna nowa. i oby na tej jednej poprzestal swoje poszukiwania :) jedna starczy.
i dowiedzialam sie tez, że zona szefa mnie nie lubi - świetnie :) i z wzajemnoscia!
ale mimo wszystko, że jej tu nie ma, bo ona od nas jest duzo, duzo km. to wkurzam się. bo człowiek robi, stara się, naprawde pracuje, a znajdzie sie ktoś pomimo tego, że z tobą w ogóle nie przebywa i doczepi się do byle czego. no, ale cóż.
:)
ogólnie mam ją w dupce i jest ok ! :p
teraz i za tydzień w weekend mam szkołę ;/
dwa tyg. temu już mnie nie było na zajęciach, ale teraz też nie za bradzo chce mi się isc.
postanowiłam, że przez te najbliższe 2. tyg. bede chodziła tylko w niedziele, a soboty zrobię sobię wolne :) hihi
nadrobię to jakoś. i kiedyś.
mało bym zapomniała! zostałam poproszona o bycie matka chrzestną na chrzcinkach małego Oskarka, mojego kuzynka :) zgodziłam się oczywiście, chrzciny w święta, a ja już głókuję co malcowi kupić. bo nie mam pojęcia! :(
pozdrawiam ;)semisweet (rybniczanka)
Kiedy ja zostawałam chrzestną , kupiłam małemu 2 pary ślicznych śpioszków, piękną kartę z melodyjką i oczywiście kopertę z kasą dałam :). Zobaczysz jak będziesz główkować co na komunię kupić :P
A tej choroby to współczuję serio,serio.. bo ja chyba bym nie wyleżała tyle w łóżku, jeszcze jak taka pogoda wtedy była piękna. No,ale całe szczęście,że już zdrowa:)
To jakaś pinda z tej żony szefa,nie? :/
Dodaj komentarz