za 6 dni ...
musiałam przerwac sprzątanie i napisać notkę. tak jakoś mnie teraz natchnęło.
wczoraj ...
po zakupach, odpoczynku, prysznicu .. przyjechał W.
najpierw spacer.
było okropnie.
on jakiś taki ... zjebał mi tylko humor. momentalnie odechciało mi się wszystkiego, nawet imprezy ...
odprowadził mnie. widział, że humor mi zepsuł ... i zrehabilitował się.
wziął mnie na przejażdżke autem, pogadaliśmy i wywiózł mnie do lasu ehh :p
ciemno było. bardzo ciemno. aż się bałam.
w miedzy czasie odłożylismy z innymi impreze, ale namówili mnie żebym dotarła potem do ogródka na piwo.
odezwał się jeszcze M.
nalegał na spotkanie. ale jak wiadomo byłam juz z kims innym. odmówiłam.
długo byliśmy w lesie, długo. zostałam tyle razy zjebana przez resztę, że jeszcze mnie nie ma, że znów nawalam, tyle telefonów i esek do mnie było :p
noo przeszkadzali, noo :p
ale w końcu W. mnie odwiózl, tzn. zawiózł i pojechał do domu.
wchodze do ogródka, a tam ... (oprocz mojej ekipki :p , innych ludzi ...) M.
oooohohoh. miłe przywitanie. dosiadłam się do moich ludków, zamiwilismy piwo ..
i od razu esemesy z M. poszły - on zaczął :p
dowiedziałam się że znowu zerwał z laska. ten to ... ale wyjaśniło mi się od razu dlaczego tak bardzo chciał przyjechać.
po godzince ludzie się rozkruszyli.
mnie inni namówili jednak na imprezę. ja taka nieogarnięta, nie przygotowana na zabawę, w klapkach :p ... ale poszłam.
i tam też M. był.
ale zbytnio nie miałam humoru. nic nie piłam, nie tańczyłam, a po jakimś czasie P. odwiozła mnie do domku.
dziś ...
sen oczywiście długi ( do 11:40 :p )
i od razu eski od M.
a mi poraz drugi w ciągu dnia zablokowali konto w telefonie ;/ grr ... z torbami pójdę przez tą komórkę. ciągle mi się kasa kończy, za dużo piszę ..
M. chciał znów przyjechać. ale gdzie tak od rana. znów musiałam go spławić. może później się z nim spotkam, nie wiem. ale on musi mi wreszcie książki oddać.
teraz sama w domu.
nikt mnie wczesniej nie obudził, domowicy powychdzili. to do pracy, to do szkoły ...
ale dobrze.
mogę sobie przynajmniej spokojnie posprzątać. i miec głośno muzę.
nie aż tak na ful, bo nawet tak nie lubię. ale głośniej niż zawsze słucham :)
za 6 dni wyjazd ...
eh.
naprawdę bedzie mi tego wszystkiego, co tu sie bedzie działo brakować.
i wcale bym się nie zesmuciła gdyby wyniki moich badań były zle ... w środe idę je odebrać.
a w poniedziałek lecę do szkoły.
muszę się dowiedzieć czy wyniki matur bez problemu może odebrać ktos z rodziny ... czy muszę jakieś pisemko może napisać.
i przy okazji odwiedzę już stare mury :p resztę wiary, która się tam meczy (o ile ktoś jeszcze chodzi do szkoły), nauczycieli, nasza kochana szatniarkę - panią Walę :p i woźnego - pana Kazia hah :p
znów zamotałam notkę.
trudno :p
wracam do poprzedniej czynności. - sprzątanko.
miłego dnia.